sobota, 27 marca 2010

O jedzeniu w Buenos

Na śniadanie rogalik i kawa czyli prawie nic.
Na lunch coś małego - kanapka z mięsem albo milanesa (coś w rodzaju naszego schabowego ale cieńsze i z wołowiny).
Za to kolacja musi być duża i tłusta. Pizza na grubym cieście z podwójnym albo potrójnym serem o 1 w nocy? Tak, to świetny pomysł!

Centrum Buenos pełne jest kawiarenek, pizzeri, restauracji małych i dużych. Wszystkie pełne ludzi. Portenos (czyli mieszkańcy Buenos Aires) przesiadują w kawiarniach, biesiadują, ucztują.
Narodowym napojem Argentyńczyków jest yerba mate czyli napar z ostrokrzewu paragwajskiego. Mate sporząrza się w specjalnym naczyniu, zaparza się ją zalewając wrzątkiem liście. Do picia mate służy metalowa słomka - bombilla. Widujemy ludzi z termosami, w których mają wrzątek. Dolewają go do naczynia z mate i piją, piją, piją.
Smakuje jak zaparzone siano :-)

Wczoraj jedliśmy najlepszego steka w naszym życiu (jak do tej pory).
Dziś spożyliśmy bife a caballo - stek z konia. O tym, że to konina dowiedzieliśmy się dopiero po zjedzeniu... Steki z wołowiny są lepsze.