piątek, 9 marca 2012

Hoi An

Miasto krawców i lampionów - tak głoszą przewodniki.
Niezwykle urokliwe pomimo ogromnej ilości "białych twarzy" i miejsc stworzonych dla specjalnie dla nich (czyli nas).
Wąskie uliczki starego miasta, wszechobecne lampiony, piękni starzy ludzie...
My dodajemy od siebie jeszcze - miasto rowerów (jeździliśmy dziś cały dzień), szewców (tak, tak, zamówiliśmy buty) oraz wyśmienitej kuchni.
Jest pysznie, wreszcie. Dużo trawy cytrynowej, limonek, imbiru i chili. Dużo ryb i owoców morza.
Bo morze jest bardzo blisko, zaledwie 4 km pedałowania i jesteśmy na plaży. Tak było właśnie dziś. A przy okazji zaliczyliśmy pierwsze poparzenie słoneczne w tym roku. Kolejny raz mamy dowód na to, że pochmurne niebo nie zwalnia z posmarowania kremem z filtrem wszystkich odsłoniętych części ciała.
Bardzo się nam podoba Hoi An więc zostajemy tu jeszcze chwilkę.
Więcej zdjęć jutro. A dziś już dobranoc.