środa, 21 kwietnia 2010

O Argentyńczykach - obserwacja druga

Dziś będzie o zwyczajach Argentyńczyków.

Po pierwsze - sjesta.
Sjesta trwa od 13 do 16 i w tym czasie prawie wszystko jest zamknięte.
To czas na odpoczynek, lunch lub dla rodziny.
Zauważyliśmy, że tuż po 13:00 pierwsza tura dzieci wychodzi ze szkoły. Więc sjesta to akurat czas na odebranie dzieci, zawiezienie do domu, wspólny obiad ale także na pobieganie w parku lub drzemkę na trawie.

Po drugie - cmok w policzek .
Argentyńczycy całują się na powitanie i pożegnanie niezależnie od więzów jakie ich łączą. Dla nas to trochę dziwne gdy ktoś całkiem obcy po przedstawieniu się od razu rzuca się do całowania. Witają i żegnają się tak wszyscy niezależnie od płci.

Po trzecie - odzież służbowa.
Osoby pracujące w sektorze zdrowotnym, na ulicy występują w strojach szpitalnych. Jeżdżą też tak na motorach i skuterach.
Dzieci i młodzież szkolna jest zuniformizowana.
W niektórych szkołach dzieci ubierane są w białe fartuchy przypominające lekarskie. Śmiesznie wygląda zgraja maluchów biegająca w przebraniu lekarzy.
Inne szkoły ubierają uczniów w identyczne dresy, jeszcze inne w mundurki.
Dobrym pomysłem są plecaki młodszych dzieci - większość ma kółka. Ciągnie się taki plecak za sobą zamiast dźwigać.

Po czwarte - słodycze.
Argentyńczycy jedzą strasznie dużo słodkości.
Narodowym przysmakiem jest dulce de leche - coś w rodzaju słodkiego kremu na bazie mleka.
Je się to na śniadanie z pieczywem, wykorzystuje się to do produkcji ciast i ciasteczek.
My jesteśmy już przesłodzeni :)

Po piąte - światła awaryjne.
Kierowcy używają ich w nadmiarze. Włączają światła awaryjne kiedy chcą zaparkować, ruszyć, skręcić, cofnąć. Nigdy nie wiadomo co robią, ale ostrzeżenie w postaci migających kierunkowskazów działa.