Większość turystów przyjeżdża do Mendozy dla wina. Trudno zliczyć ile jest tu winnic.
My spędziliśmy tylko dwa dni na ich odwiedzaniu.
Najpierw wybraliśmy się do Maipu, tam wypożyczyliśmy rowery i zaopatrzeni w mapkę jeździliśmy od winnicy do winnicy.
Udało nam się odwiedzić tylko kilka spośród wielu, które chcieliśmy.
La Rural - winnica i muzeum wina. Odbyliśmy skromną degustację :)
Carinae - mała winnica, tradycyjna. Zaliczyliśmy dwie degustacje. Jedna pokazywała ewolucję Merlota - od najprostszego, najświeższego, bardzo owocowego poprzez leżakującego jakiś czas w dębowych beczkach aż po bardzo dojrzałą i pełną Reservę.
Tempus Alba -średniej wielkości bodega, nowoczesna i eksperymentująca, z bardzo dobrymi winami. Tu oczywiście też degustowaliśmy, spróbowaliśmy aż sześciu różnych win.
Club del Oliva - to nie winnica a miejsce z produktami z oliwek, maleńką wytwórnią likierów i czekolady. Degustacja również się odbyła.
Zajrzeliśmy jeszcze do dwóch innych winnic, ale nie zachęciły nas do dłuższej wizyty.
Jeśli bardzo się nie spieszysz pomysł połączenia rowerów i wina jest bardzo dobry. A ponieważ wino i pośpiech nie idą w parze to według nas znakomity sposób poznawania winnic.
Jedziesz sobie powoli na rowerku, mijają cię wielkie ciężarówki wiozące winogrona, mijasz uprawy winorośli i oliwek, oddychasz powietrzem nasyconym ich zapachami, świeci słońce... Należałoby dodać jeszcze, że argentyńska policja podobno jest bardzo wyrozumiała dla degustujących rowerzystów :)
Wizyta w winnicy to spotkanie z pewnego rodzaju przewodnikiem, najczęściej pracownikiem mówiącym po angielsku lub czasami członkiem rodziny właściciela.
Przewodnik oprowadza gości po winnicy, opowiada o procesie produkcji i jego poszczególnych etapach. Dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy, m.in. z jakiego powodu na plantacjach winorośli rosną róże. Nie po to aby było jeszcze piękniej (jak myślałam) a po to aby informować o ewentualnych zagrożeniach chorobowych. Róże jako rośliny bardzo wrażliwe pierwsze zdradzają oznaki choroby, jako pierwsze są też atakowane przez szkodniki.
Można powiedzieć, że ta część naszej podróży była czystą edukacją :)
Po jednym dniu na rowerach mieliśmy niedosyt wiedzy (i degustacji) więc wypożyczyliśmy samochód żeby wiedzę o winach uzupełnić. Wybraliśmy się do sąsiedniego regionu słynącego z winiarstwa - Lujan de Cuyo.
Umówiliśmy się na wizytę w winiarni Luigi Bosca. To duża, bardzo elegancka i wyrafinowana winnica. Było wytwornie.
Kolejną winnicą była Lagarde. To stara i bardzo klimatyczna bodega. Chciałabym tam zostać na dłużej.
Na koniec odbyliśmy indywidualną wizytę w Hacienda del Plata. To cudowna, rodzinna winnica z bardzo niewielką produkcją. Mieliśmy ogromne szczęście poznać córkę właścicieli, która opowiedziała nam o swojej rodzinie, pokazała fragment plantacji, przedstawiła proces powstawania i dojrzewania wina, poczęstowała wybranymi winami prosto ze zbiorników i beczek. Potem rozmawialiśmy o Polsce, Argentynie, podróżach i innych sprawach. Było bardzo miło.
My spędziliśmy tylko dwa dni na ich odwiedzaniu.
Najpierw wybraliśmy się do Maipu, tam wypożyczyliśmy rowery i zaopatrzeni w mapkę jeździliśmy od winnicy do winnicy.
Udało nam się odwiedzić tylko kilka spośród wielu, które chcieliśmy.
La Rural - winnica i muzeum wina. Odbyliśmy skromną degustację :)
Carinae - mała winnica, tradycyjna. Zaliczyliśmy dwie degustacje. Jedna pokazywała ewolucję Merlota - od najprostszego, najświeższego, bardzo owocowego poprzez leżakującego jakiś czas w dębowych beczkach aż po bardzo dojrzałą i pełną Reservę.
Tempus Alba -średniej wielkości bodega, nowoczesna i eksperymentująca, z bardzo dobrymi winami. Tu oczywiście też degustowaliśmy, spróbowaliśmy aż sześciu różnych win.
Club del Oliva - to nie winnica a miejsce z produktami z oliwek, maleńką wytwórnią likierów i czekolady. Degustacja również się odbyła.
Zajrzeliśmy jeszcze do dwóch innych winnic, ale nie zachęciły nas do dłuższej wizyty.
Jeśli bardzo się nie spieszysz pomysł połączenia rowerów i wina jest bardzo dobry. A ponieważ wino i pośpiech nie idą w parze to według nas znakomity sposób poznawania winnic.
Jedziesz sobie powoli na rowerku, mijają cię wielkie ciężarówki wiozące winogrona, mijasz uprawy winorośli i oliwek, oddychasz powietrzem nasyconym ich zapachami, świeci słońce... Należałoby dodać jeszcze, że argentyńska policja podobno jest bardzo wyrozumiała dla degustujących rowerzystów :)
Wizyta w winnicy to spotkanie z pewnego rodzaju przewodnikiem, najczęściej pracownikiem mówiącym po angielsku lub czasami członkiem rodziny właściciela.
Przewodnik oprowadza gości po winnicy, opowiada o procesie produkcji i jego poszczególnych etapach. Dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy, m.in. z jakiego powodu na plantacjach winorośli rosną róże. Nie po to aby było jeszcze piękniej (jak myślałam) a po to aby informować o ewentualnych zagrożeniach chorobowych. Róże jako rośliny bardzo wrażliwe pierwsze zdradzają oznaki choroby, jako pierwsze są też atakowane przez szkodniki.
Można powiedzieć, że ta część naszej podróży była czystą edukacją :)
Po jednym dniu na rowerach mieliśmy niedosyt wiedzy (i degustacji) więc wypożyczyliśmy samochód żeby wiedzę o winach uzupełnić. Wybraliśmy się do sąsiedniego regionu słynącego z winiarstwa - Lujan de Cuyo.
Umówiliśmy się na wizytę w winiarni Luigi Bosca. To duża, bardzo elegancka i wyrafinowana winnica. Było wytwornie.
Kolejną winnicą była Lagarde. To stara i bardzo klimatyczna bodega. Chciałabym tam zostać na dłużej.
Na koniec odbyliśmy indywidualną wizytę w Hacienda del Plata. To cudowna, rodzinna winnica z bardzo niewielką produkcją. Mieliśmy ogromne szczęście poznać córkę właścicieli, która opowiedziała nam o swojej rodzinie, pokazała fragment plantacji, przedstawiła proces powstawania i dojrzewania wina, poczęstowała wybranymi winami prosto ze zbiorników i beczek. Potem rozmawialiśmy o Polsce, Argentynie, podróżach i innych sprawach. Było bardzo miło.