sobota, 24 kwietnia 2010

Alta Montana

Nic nie zapowiadało dobrego dnia.
Nawet pogoda w zwykle słonecznej Mendozie zrobiła się fatalna.
Zachmurzenie całkowite i zimno.
Do zaplanowanego wyjazdu w góry więc się nie paliliśmy.
Jednak późnym porankiem wynajęliśmy samochód (chcąc uniknąć turystycznych pośredników) i ruszyliśmy na zachód.
Minęliśmy kilkanaście winnic i trochę się wahając czy ich nie odwiedzić, zdecydowaliśmy, że zobaczymy "Alta Montana".
Sama droga przez Andy była niesamowita - przeolbrzymie góry, kamienie czyhające nad drogą, tunele, wielkie ciężarówki człapiące się powoli pod górę...







Głównym naszym celem była Anocagua - najwyższy szczyt obu Ameryk (6962m n.p.m.)
Jasne, że nie na chcieliśmy osiągać jej szczytu, ale przynajmniej go zobaczyć.
Zobaczyliśmy. Wyglądała imponująco.







Dalej wspinaczka samochodem na przełęcz na granicy między Argentyną i Chile. Stoi tam posąg Cristo Redentor.
Nie wiemy czy można gdzieś wyżej podjechać samochodem. Wynajęty Chevrolet Corsa wjechał na 4000 m n.p.m.
Obserwowaliśmy jak na samochodowym termometrze za każdym zakrętem, z kolejnymi metrami pod górę spada temperatura.
Na szczycie mieliśmy -2 stopnie, a otworzenie drzwi auta prawie skończyło się ich wyrwaniem.
Na zewnątrz byliśmy może z 5 minut, na dłużej nasze nieodpowiednie ubrania nie pozwoliły.





Obawialiśmy się czy zdążymy zjechać z góry przed zmierzchem, ale się udało.
Nawet zdążyliśmy spojrzeć na naturalny kamienny most w Puenta del Inca.
Niesamowite, że natura potrafi tworzyć takie obrazy.


Posted by Picasa

0 komentarze:

Prześlij komentarz