sobota, 3 kwietnia 2010

Ciekawostki geograficzne

Chciałem dotrzeć do Ushuaia (54°48'S), bo stąd najbliżej do Antarktydy.
Kontynentu, którego zdobycie zostawia się tylko badaczom, szaleńcom, czy ludziom zwanym potem polarnikami.
Rzeczywiście ekspedycje (bo tak przecież nazywa się wycieczki na Antarktydę) wyruszają z Ushuaia albo Punta Arenas (53°10'S) - chilijskiego miasta, również twierdzącego, że jest najbardziej wysunięte na południe na świecie.
W rzeczywistości po drugiej stronie kanału Beagle istnieje jeszcze Puerto Williams (54°56'S) liczące ok. 2000 mieszkańców, które jest dalej wysunięte na południe.
Ale to chyba o wiosce zamieszkanej przez mniej niż 50 osób - Puerto Toro (55°04'S) można powiedzieć, że jest najbliżej bieguna południowego.

A teraz spójrzcie na szerokości geograficzne, bo dla mnie zadziwiające jest, że na północnej stronie kuli ziemskiej mamy Przylądek Rozewie (54°50′N), który oddalony jest niemal identycznie od bieguna północnego jak nasz "koniec świata" od południowego.

Nie zdecyduję się jednak na zdobycie bieguna południowego tym razem, mimo że tak blisko.
Po pierwsze koszt. Taka wyprawa to minimum 3000 USD.
Po drugie czas. Trwa to ok 2 tygodni, z czego większość na statku. Przepłynięcie cieśniny Drake'a nie należy do najprzyjemniejszych. To jeden z najtrudniejszych i najbardziej niebezpiecznych akwenów morskich.
Po trzecie do takiej wyprawy trzeba się odpowiednio przygotować. W zasadzie to nastawić tylko na taką wyprawę - kurtki, buty, raki itp.
Trudno, tym razem nie uda mi się opłynąć przylądka Horn i zajrzeć na ostatni kontynent, więc musi wystarczyć, że przekroczyliśmy cieśninę Magellana.



Aga się śmieje z tych wszystkich "naj" - najbardziej, najdalej, najtrudniej...

0 komentarze:

Prześlij komentarz