piątek, 9 kwietnia 2010

Perito Moreno

Wszyscy w Argentynie mówili nam, że trzeba jechać do El Calafate i to tylko po to, by zobaczyć lodowiec Perito Moreno.
To pierwszy lodowiec jaki widzieliśmy. I taki wieeelki. I niebieski!
Najpierw oglądaliśmy go z daleka - taka górka śniegu, nic wielkiego.
Następnie przepłynęliśmy łodzią obok niego. Wow, był wielki! To kilkudziesięciometrowe ściany lodu.
Na koniec oglądaliśmy go z tarasów widokowych (których notabene były kilometry).
To było najbardziej niesamowite.
Co jakiś czas z lodowca dobywały się odgłosy brzmiące jak coś pomiędzy pękaniem a wybuchem, po czym odrywały się ogromne kawały lodu i z wielkim chlupotem lądowały w wodzie.
To powodowało euforię u widzów i szelest migawek aparatów fotograficznych.
Potem była wielka fala, która zalewała skały. Niesamowite!
Wszyscy obserwujący czekali na kolejną "akcję" z aparatami wycelowanymi w lodowiec.

Spotkaliśmy tam dwóch Argentyńczyków. Przyjechali z gitarą i winem. Jeden grał na gitarze i śpiewał ciągle tą samą piosenkę (ale był naprawdę dobry - zrobi karierę :)), a drugi go nagrywał... komórką (on ma mniejsze szansę na karierę).








Posted by Picasa

0 komentarze:

Prześlij komentarz