środa, 29 lutego 2012

Dzień trzeci. Hanoi kulinarnie

Zjedliśmy parę zup, nie do końca oskubanego kurczaka, trochę zieleniny, parę niedojrzałych owoców, kulki ryżowe na słodko oraz kręciliśmy sobie sami sajgonki :)
Jednak szczerze mówiąc, nie rzuca nas to jedzenie na kolana, jest trochę bez wyrazu.
Na dowód, że nie wszystkie psy się tu zjada, zdjęcie jednego, którego mam nadzieję nikt nie skonsumuje. Przynajmniej na razie ;)

Opuszczamy dziś Hanoi. Jedziemy na północ nocnym pociągiem.














5 komentarze:

Anonimowy pisze...

Czesc! Ciekawe, jak wam sie jedzie pociagiem? Jadlam dzis wietnamskie jedzenie i o was myslalam, calkiem wiosennie, bo u mnie juz wiosna. Psa bym nie sprobowala, wogole mieso maja niedobre, a owoce tez bez smaku? Moze to nie ta pora? I do czego sluza te 1,5 metrowe chodniki? Pozdrawiam was bardzo serdecznie i uwazajcie na siebie na tych ulicach.Pa. Ela

Anonimowy pisze...

Acha, juz doczytalam o tych chodnikach :)
Ela

nika-2 pisze...

a ja mimo że jedzenie bez wyrazu i tak dostałam ślinotoku:) Yba zdjęcia przepiękne, jak zwykle zresztą :) Pozdrawiam

justmaga pisze...

im wiecej dni tam jestescie tym bardziej wiem,ze po to sa podroznicy,zeby nam opowiedziec do ktorych krajow NIE jechac... Moze dlatego,ze ja za ulicznym jedzeniem nie przepadam.. Mozna tam suche bulki kupic... Z niecierpliwoscia czekam na relacje z polnocy. Hanoi is a no-no for me :)

Aga pisze...

Elu - tak, nie ta pora na owoce. Ale dziś udało się nam zjeść całkiem dobre, dojrzałe mango.

Nika - dziękujemy,
a na ślinotok proponuję coś zjeść :)

Justmaga - bułki suche są dostępne :)

Prześlij komentarz